Łańcuch przy drzewie zamienię na dom!

Zbiórka zakończona
Wsparło 81 osób
2 262,39 zł (50,27%)

Rozpoczęcie: 3 Października 2019

Zakończenie: 1 Lutego 2020

Godzina: 23:59

Dziękujemy za Twoje wsparcie – każda złotówka jest cenna.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.
13 Stycznia 2020, 22:15
Pożegnanie Morusa

Nie można się przygotować na pożegnanie  :-(
Morus przeszedł za Tęczowy Most. Był z nami kilka miesięcy. Wcześniej spędzał życie przywiązany do drzewa łańcuchem. Już wtedy cierpiał, już wówczas rozwijał się w nim nowotwór, co potwierdziła przeprowadzona diagnostyka i wyniki badań. Tylko wtedy nikt o tym nie wiedział. Pies na łańcuchu cierpiał w milczeniu, bez leków i w samotności z rozwijającym się nowotworem i z zapaleniem trzustki.
My wtedy też nie wiedzieliśmy. Później, czekając na diagnozę, żyliśmy nadzieją. Jednak pies czuł się coraz gorzej. A niestety wyniki biopsji potwierdziły najgorsze: nowotwór złośliwy, kostniakomięsak.  :-(
Przez te kilka miesięcy pokazaliśmy Morusowi, że istnieje inne życie niż to, na łańcuchu, że ból można złagodzić, choć nadal jest obecny. Że psa można kochać, opiekować się nim i rozpieszczać. I to robiliśmy w ostatnim czasie z wielką, bo bezpośrednią pomocą Milena Anna Kacprzyk - dziękujemy Ci.  <3 Tak długo, jak tylko można było. Morus nie wiedział, że jest w domu tymczasowym, on był po prostu w domu. W jedynym miejscu, w którym zaznał miłości i szczęścia. W świetle tego wszystkiego możemy tylko się pocieszać, że udało nam się do niego dotrzeć i pomóc, choć pożegnaliśmy go tak szybko.
Jesteśmy silni, kiedy trzeba. Ale jest czas kiedy okazać słabość, to nie wstyd. Dziś płaczemy. Biegaj bez bólu za Tęczowym Mostem, Morusku  <3 

Kochani, zbiórka będzie jeszcze przez jakiś czas czynna. koszty nas ptrzerosły wielokrotnie, niż udało się nazbierać. Niestety chorowanie na nowotwór jest bardzo ksoztowne, a my pragnęlismy wykonać wszystkie niezbędne badania i niczego nie zaniedbać oraz zapewnić tyle zycia bez bólu ile tylko się dało. Jeśli ktoś jeszcze zechce wesprzeć na pożegnanie Morusa, będziemy wdzięczni.

Wszystkim, którzy pochylili się nad jego losem, dziękujemy <3.

Pokaż wszystkie aktualizacje

12 Października 2019, 19:57
Pierwsza wizyta u weterynarza

Morus wykazał się spokojem, zarówno podczas jazdy samochodem jak i podczas wizyty u weterynarza. Denerwował go kaganiec, to akcesprium., z którym zapewne nie miał nigdy do czynienia, ale ciekawośc podróży i tego co się działo i tak wygrała z tą drobną niewygodą :).

Waży 50 kg, jest w trakcie odrobaczania, czyli plan w trakcie realizacji :).

06 Października 2019, 19:36
Morus już u nas &lt;3

Kochani, dziekujemy za Wasza pomoc i odzew - tak, jak obiecaliśmy, Morus już jest bezpieczny i pod naszą opieką.

Pierwsze dni napawają optymizmem, wydaje się dobrym psem. Ogon cały czas w ruchu, przyjażnie przyglada się innym psom, ale na razie, ze zrozumiałych względów, nie ma z nimi kontaktu. Nie chcemy fundować mu zbyt wielu emocji na poczatek.

Pożegnanie łańcucha to dla niego wielkie wydarzenie. Widać to na każdym kroku, jakby chciał nadrobić każdy dzień spedzony w niewoli. Na poczatek zaoferowaliśmy mu kojec, ale możliwe, że ma predyspozycje na psa domowego w przyszłości.

Jest ogromnie ruchliwy i baaardzo wielki. Piękny. Trudno mu zrobić zdjęcie. Wypuszczony luzem z kojca nawet na imię nie reaguje - tyle bodźców jest przecież na wolności, kiedy jedynym domem nie jest krótki łańcuch przy drzewie!
Ale można go wziąć za obrożę i zaprowadzić do kojca. To bardzo budujące wieści na początek! Ma już pierwsze zabawki i obcgodzi się z nimi delikatnie. Smakołyki z ręki także podejmuje z wielkim wyczuciem.

Plan na pierwsze dni: na początek solidne odrobaczanie aniprazolem przez kilka dni z powtórzeniem dawki za dwa tygodnie. Będziemy was informować, co u niego - jeszcze raz dziękujemy, bądźcie z nim i kibicujcie, aż znajdzie nowy dom.

Wegetował w polu, uwiązany na łańcuchu do drzewa. Bez schronienia przed deszczem czy mrozem. Drzewo dawało tylko litościwy cień przed słońcem. Wystające suche korzenie drzewa uniemożliwiały nawet odpoczynek. Pewnie w trudnych chwilach i samotności służyły za smutny zamiennik gryzaków...

Bez stałego dostępu do wody, okazjonalnie karmiony skwaśniałym mlekiem z odpadami. I to imię: Morus. Idealnie oddaje stan rzeczy. Umorusany w błocie i własnych odchodach. Pies w typie rottweilera trafił do tego domu z ogłoszenia. Ktoś go oddał. Ktoś, kto zapewne miał zamiar znaleźć mu "lepszy" domek.

Bezduszni właściciele przywiązali go z dala od posesji, pozbawiony został więc także obecności człowieka. Gdyby nie sąsiedzka pomoc i dokarmianie oraz zauważenie niedoli przez dobrych ludzi, jego dramat zapewne trwałby latami. Gdy tylko dowiedzieliśmy się o jego losie, podjęliśmy natychmiastowe działania. Trzeba było jednak działać bardzo ostrożnie, nie można było wpaść tam z rozpędu z interwencją i awanturą, bo poprzedni pies tych właścicieli po interwencji lokalnych działaczy prozwierzęcych został otruty. Sprawców nie odnaleziono, a my baliśmy się, by Morus nie podzielił tego smutnego losu. Odkąd dowiedzieliśmy się o jego istnieniu, dyskretnie sprawowaliśmy nad nim opiekę, organizując miejsce, aby go zabrać na zawsze. Doglądaliśmy praktycznie codziennie.

Dzisiaj się udało! Gdy to piszemy, Morus właśnie jest w naszym samochodzie i jedzie do domu tymczasowego, gdzie otoczymy go opieką i mamy nadzieję niebawem znajdzie nowy dom.

Proces odłączania go do łańcucha trwał kilkanaście minut i trzeba było użyć narzędzi. Dla pewności łańcuch był jeszcze skręcony kolczastym drutem! Na pewno morus tkwił tam dłużej niż rok, a to zaledwie 3-letni pies! Teraz Morus zaczyna nowe życie! Nigdy nie był u weterynarza, z ogłoszenia trafił podobno bez książeczki, a jego "właściciele" nie widzieli powodu, by go szczepić, odrobaczać czy otaczać opieką. Mamy więc sporo do nadrobienia.

Transport wyniesie nieco ponad 350 zł, potrzebujemy go pilnie porządnie odrobaczyć, a  po 2 tygodniach powtórzyć kurację. Zakupiliśmy na szybko dla niego mięsne puszki i warzywa suszone z płatkami, zaopatrzylismy na start na kilka dni, ale potrzebna jest karma, środki na weterynarza. Będziemy szczepić, badać, dobrze karmić i kochać!

Ale najpierw damy mu chwilę odsapnąć. Po założeniu kagańca nie był szczęśliwy, nie zna psich akcesoriów, nie zna smyczy, obroży, tylko ten nieszczęsny łańcuch. Teraz musi nacieszyć się wolnością, psim życiem, opieką. Po odpięciu go od drzewa wykonał taniec radości, patrzy się na takie rzeczy ze łzami w oczach i upewnia, że...warto pomagać. Nawet w sprawach z pozoru beznadziejnych, bo Morus pewnie niczego dobrego w życiu już się nie spodziewał.

Dzięki Wam razem możemy zmienić życie Morusa, co więcej, właśnie już to robimy - pomóżmy mu razem!

Ładuję...

20 zł

Google Pay

2 darowizny na tę zbiórkę, ostatnia
Organizator
1 aktualna zbiórka
29 zakończonych zbiórek
Wsparło 81 osób
2 262,39 zł (50,27%)