Szelest skrzydeł

Wsparło 19 osób
305 zł (6,1%)
Brakuje jeszcze 4 695 zł
Adopcje

Rozpoczęcie: 27 Marca 2024

Zakończenie: 30 Stycznia 2025

Godzina: 23:59

Dawno, dawno temu, w dalekim królestwie... nie tak zaczyna się moja bajka. 

Półtora roku temu przyszłam na świat jako ślepy, miękki kłębek,nasączony zapachem mleka. Ale życie bezpańskiego psa, którego bili, wypędzali, błąkającego się, spragnionego i głodnego dzień po dniu, było moim losem. Niewiele dobrego spotkało mnie wtedy i nauczyłam się bać wszystkiego. Każdy dźwięk sprawiał, że uciekałam, chowałam się i nawet posikiwałam się z przerażenia.

Pewnego dnia trafiłam do schroniska, by potem zostać stamtąd wyrwana i znależć się w fundacji. Tak, byłabym tam niezauważona, gdyby nie mój wierny uszaty przyjaciel i jego Człowiek, którzy szukali mnie, by zabrać do tymczasowego domu. Przyjechałam, a po pięciu minutach wreszcie zasnęłam, czując się bezpieczna, bo powietrze tego domu było nasycone miłością, troską i zapachem jedzenia. W ten sposób zaczęłam nowy rozdział mojego życia, pare miesięcy temu.

Od tego czasu nauczyłam się ufać ludziom, i nie uciekać już przed hałaśliwymi dźwiękami. Autobusy, dawniej szumiące potwory, stały się moimi przyjaciółmi, oferując otulające ciepło. Głośne dźwięki, osłonięte przez magię, przemieniły się w łagodne szepty i głaskania pasażerów. A uściski stały się leczniczym eliksirem .

Ale stare życie pozostawiło potworne ślady. Moje uśmiercone szczenięta nie miały okazji skosztować mleka, a ja nabawiłam się zapalenia sutków. Leczenie przyniosło chwilową ulgę. Pamiętam, jak dbano o moje uszko, i już byłam zapisana na usunięcie złamanego kła, gdy badania ujawniły problem z nerkami.

Doktor nefrolog powiedziała, że mam wrodzoną dysplazję, a 70% moich nerek nie działa.

Westchnienie...Nie przeżyję 12 lat jak inne psy, być może 3-4, albo 7-8,to pokażą kolejne badania. Leczenie jest kosztowne, a gdy sytuacja się pogorszy, koszty wzrosną jeszcze bardziej.

W tej chwili potrzebuję drogich suplementów, specjalnej karmy, badań co 2-3 miesięcy. Doktor powiedziała również, że nie nadaję się do adopcji! Gdzieś tam, głęboko w sercu, pozostała odrobina nadziei, że moja tymczasowa mama pokocha mnie i nie opusci. Tylko mój starszy uszaty przyjaciel zmaga się z rakiem, co również wymaga ogromnych wydatków finansowych...

Pierwsza fundacja porzuciła mnie. Potem stowarzyszenie przyjęło mnie pod opiekę, ale nie mają na mnie środków, bo jestem wymagającym psem. Zostałam u Mamy i "braciszka" w domu tymczasowym bez karmy, tabletek na kleszcze, suplementów...


Jeśli chcecie dodać dającą nadzieję nutę do mojej opowieści, każdy błysk monety albo szelest banknota stanie się eliksirem wdzięczności.

Pomogli

Ładuję...

Organizator
12 aktualnych zbiórek
250 zakończonych zbiórek
Wsparło 19 osób
305 zł (6,1%)
Brakuje jeszcze 4 695 zł
Adopcje