Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani,
Tuluś jest w naszej fundacji, rośnie jak na drożdżach i całe dnie spędza z naszym Mruczusiem, który jest w podobnym wieku- z wyglądu, koty są bardzo podobne i obydwa wciąż czekają na domy adopcyjne- może to właśnie Ty zechciałbyś któregoś zaadoptować?
Tuluś i my dziękujemy za pomoc!
A wszystko dlatego, że się urodziły. I żaden z nich nic więcej nie zawinił… To nie będzie historia, taka jak zwykle. Bo w tej historii, jestem świadkiem cierpienia tego maleńkiego biedactwa. Gdy znajdę chwilę czasu, podczas codziennego zabiegania i mnóstwa pracy przy naszych podopiecznych, chodzę biegać. Tak dla samej siebie, aby choć na chwilę wyobrazić sobie świat mniej okropnym, niż jest w rzeczywistości… Albo często w ogóle o nim zapomnieć.
Będąc już ponad sześć kilometrów od ostatniego domu, w środku lasu, przy ścieżce zobaczyłam leżącego kota. Od razu podbiegłam do biedactwa, które nie uciekło przede mną, tylko spoglądało z przerażeniem. Ciekawe, czy ten maluszek myślał, że będę jak jego wcześniejszy właściciel i również wyrządzę mu krzywdę i zadam ból…
Ostrożnie wzięłam kotka na ręce, z czułością patrząc, czy nie ma on widocznych obrażeń. Widać było, że jest obolały. Ale jeszcze bardziej, wystraszony. Otuliłam go dłonią, starałam się pogłaskać i troszkę uspokoić to tak szybciutko bijące serduszko. Wtedy kotek położył na mojej dłoni swoją łapkę. Przełknęłam łapczywie powietrze... Nie dość, że jakiś ludzki potwór wyrzucił to biedactwo do lasu, jeszcze wcześniej musiał się nad nim znęcać, bo maleństwo było potwornie wystraszone, a przerażenie z oka nie znikało… Kot jest w złym stanie.
To nie są sporadyczne historie. A rzeczywisty koszmar tysięcy kotów, które zamykane w szczelnych kartonach, topione w workach, przyduszane i wyrzucane do lasu, najczęściej konają w nim w ogromnych męczarniach - z głodu, pragnienia, poszarpania przez inne zwierzęta. Człowiek wymyśla sposoby, nawet te najbardziej bolesne i okrutne, by taki kot, nie miał nawet szans na ratowanie się.
I tak jednorazowo ginie nawet kilkanaście kotów, czasem kilkadziesiąt. Pisze się o tym w wiadomościach, przestrzega zwykłych ludzi, ale to nie zwykli ludzie, tacy jak my - to te bestie, ludzkie gnidy, które i tak najczęściej pozostają niewinni, zapewniają takie piekło bezbronnym istotom.
Wróciłam do fundacji ze łzami w oczach... Bo wciąż obraz takiego pokrzywdzonego biedactwa mną wstrząsa, choć takie koszmary widziałam już tyle razy. Nie potrafię się przyzwyczaić do widoku skrzywdzonych zwierząt. Po prostu w moim sercu nie ma miejsca na pogodzenie się z ich takim losem… Kotek musi przejść przez pełną diagnostykę weterynaryjną. Weterynarz, leczenie, odrobaczenie, zaszczepienie i utrzymanie to 1600 złotych.
Kochani, jeżeli możecie, pomóżcie mi zająć się tym biedactwem, któremu dotyk człowieka kojarzy się tylko z bólem, a strach ze smutnych oczek wciąż nie znika. Przeżyte cierpienie w nim nie blaknie… Miej serce i tym sercem patrz na drugą istotę, tym bardziej tą mocno zależną od ciebie…
Ładuję...