Wsparcie w walce o zdrowie i godność zwierząt

Wsparło 525 osób
25 430 zł (84,76%)
Brakuje jeszcze 4 570 zł

Rozpoczęcie: 18 Lutego 2024

Zakończenie: 30 Czerwca 2024

Godzina: 23:59

18 Kwietnia 2024, 23:32
Kaja walczy o powrót do sprawności- wierzymy, że da radę!

Pokaż wszystkie aktualizacje

09 Kwietnia 2024, 09:55
Potrzebujemy pomocy, aby dalej działać!

Nigdy nie przechodzimy obojętnie obok potrzebujących zwierząt, a w ostatnim czasie zmagamy się z wyjatkowo ciężkim czasem, ponieważ toczymy walkę z chorobami neurologicznymi, przebywających pod naszą opieką psów, jak również pomagamy naszym byłym podopiecznym. Ponizej przedstawiamy najbardziej potrzebujące zwierzęta:

Adelka:

Sunia, którą przejęliśmy ze schroniska.

Odłowiona z ulicy trafiła do schroniska, w którym było niewiele lepiej, ciągły zgiełk, hałas, który dodatkowo wprawiał ją  w oszołomienie i nasilał lęk…W schronisku niestety nie otrzymała należytej pomocy i opieki, gdyż nikt nawet nie zauważył, że Adelka zupełnie nic nie widzi. Nie reaguje na światło, nie potrafi sobie z tym poradzić. Została umieszczona w kojcu z innymi psami… Doszło do zarażenia parwowirozą. Kiedy Adelka trafiła pod naszą opiekę, natychmiast zabraliśmy ją do lekarza neurologa. Wykonany został rezonans oraz  diagnostyka neurologiczna. Diagnoza zwaliła nas z nóg! Oponiak w mózgu uciskający nerw.  W jego wyniku Adelka nie widzi i nie kontroluje układu wydalniczego. Nie było dla niej szansy, trwały rozmowy o najgorszym... Na szczęście pewna Pani doktor dała nam nadzieję, podjęła się zrobienia operacji. Wykonanany zostal rezonans magnetyczny oraz bardzo skomplikowana operacja, która odbyła się prawie 300 km od siedziby naszej organizacji. Faktura za leczenie wyniosła łącznie około 10 tys złotych.

Kaja:

Suczka, której właścicieli nie było stać na jej leczenia i diagnostykę, zwrócili się do nas z prośbą o pomoc.

Kaja to 8-letnia sunia, która z dnia na dzień doznała paraliżu.  zawsze Była energicznym, wesołym pieskiem. Kochała swoje spokojne życie u boku starszego małżeństwa. Pewnego dnia czar prysł... Kaja zaczęła źle się czuć, straciła apetyt, posmutniała i traciła władzę w tylnych łapkach. Jakie to straszne... Jednego dnia mogła biegać i bawić się z innymi psami, a drugiego nie była w stanie samodzielnie się załatwić. Przerażające... Wykonane zostało badanie neurologiczne oraz reznonas magnetyczny. Kaja została poddana zabiegowi sterylizacji i obecnie sunia przechodzi rehabilitacje, która jest jedyną jej szansa na staniecie na łapki.

Gaja:

Suczka adoptowana 2 lata temu z naszej organizacji. Kilkumiesięczny proces diagnostyki i leczenia bardzo obciążył budżet właścicieli. Zwrócili się do nas z prośbą o pomoc finansową w dalszym leczeniu.

Kulawizna jednej łapy okazała się początkiem problemów i nierównej walki z potworną chorobą. Na jednej z wielu wizyt usłyszeliśmy wyrok dla naszego psa - ZAPALENIE MÓZGU. Objawy pogłębiały się z dnia na dzień, a my żyliśmy od wizyty do wizyty, szukając podłoża choroby. Po ponad połrocznym diagnozowaniu okazało się, że najprawdopodobniej stawiana była błędna diagnoza, ponieważ Gaja cierpi na inną tajemniczą chorobę układu neurologicznego… Teraz czekamy na wyniki badań. W przypadku Gai również wykonany zostal rezonans. Pobrany również został płyn mózgowo-rdzeniowy.

Sytuacja naszych  kotów również nie jest wesoła.

Nasze koty Budda i Chewie wyrwane ze stada liczącego 40 sztuk kotów. Wszystkie chore, zarobaczone, wychudzone... 

Walczyliśmy o zdrowie chłopców, natomiast, ale  na leczenie było za późno. W wyniku choroby zakaźnej trzeba było wykonać operacje amputacji gałek ocznych. Ich siostra Emie, miała złamaną zuchwę. Uraz był zbyt stary, żeby wykonać zabieg nastawienia. Na szczęście kocica radzi sobie doskonale mimo przemieszczenia żuchwy, nie ma najmniejszych problemów z przyjmowaniem pokarmu. Nie upośledza jej to w żadnym stopniu funkcjonowania. Znalazła wspaniały dom, jest kochana i ma cudowną rodzinę.

To tylko kilka przypadków z ostatnich tygodni, ile jeszcze zwierząt czeka na nasza pomoc? Tego nie wiemy, ale na pewno będziemy walczyć ile tylko starczy nam sił żeby pomagać i ratować te istoty!

Nie było dotychczas sytuacji, żebyśmy odmówili pomocy… często odzywają się do nas ludzie zignorowani przez inne organizacje. My zawsze pomagamy, na tyle na ile sytuacja nam pozwala. Nie potrafimy przejść obojętnie obok krzywdy. Zdajemy sobie sprawę, że jeśli nie pomożemy to nikt inny tego nie zrobi, a te biedne zwierzęta będą cierpieć.

Te i wiele innych przypadków zwierząt, które do nas trafiają, pokazują, jak potrzebne jest Państwa wsparcie. Bez pieniędzy, nie moglibyśmy pomagać skutecznie. To tylko i aż pieniądze.

Nasza organizacja działa od 2015 roku. To dni, miesiące, lata wytężonej pracy. Mamy coraz więcej dramatycznych telefonów z prośbą o interwencję, bo nikt nie chciał pomóc, nie mógł, nie miał miejsca, funduszy... Chore, cierpiące zwierzęta nie mogą czekać, nie mają na to czasu.

Podopiecznych przybywa, kojce się zapełniają.

Pobyt w naszej organizacji to jest nowy początek życia tych zwierząt, nowy start i szansa na szczęśliwe życie, na kochający dom. Naszym zadaniem jest je wspierać, motywować, pokazywać, że człowiek może być dobry. Mamy za cel, żeby przygotować zwierzęta najlepiej, jak potrafimy, do nowego życia. Zapewniamy im opiekę weterynaryjną, wszelką pomoc behawioralną oraz odpowiednie żywienie. Przede wszystkim ofiarujemy im poczucie bezpieczeństwa, staramy się im dać namiastkę domu. Pragniemy, żeby poczuły się kochane i zaopiekowane. Każdy z nich potrzebuje indywidualnego podejścia, każdy ma inne traumy, inne potrzeby, inne przeżycia. Niektóre psy ze strachu będą zwijać się w kłębek i kulić, inne odpowiedzą agresją. Większość z nich ma ogromne braki związane z socjalizacją, od początku życia znały tylko budę z łańcuchem, albo kojec, w którym nie mogły nawet porządnie rozprostować kości, brudne gary.

Nasza organizacja bardzo często przeprowadza interwencje, ratujemy też zwierzęta bezdomne, błąkające się, szukamy domów tymczasowych dla zwierząt  z innych schronisk, o które przez lata  nikt nigdy nie zapytał, które domu nigdy nie miały... 

Jeśli została resztka z obiadu to zjadły coś... jeśli nie - głodowały. Nic dziwnego, że na widok ręki, która chce je pogłaskać są sparaliżowane strachem, bo albo zwykle ta ręka wyrządzała krzywdę, albo jest im nieznany dotyk, a wszystko, co nieznane kojarzy się z zagrożeniem. To bardzo dołujące i smutne, że zostały tak potraktowane, a przecież nie wybrały sobie ‘domów’ same, ludzie zgotowali im koszmar, a te biedy nie mogły nic zrobić, przecież nie poproszą o pomoc, nie odepną się z łańcucha, ani nie otworzą kojca. To takie ‘więzienie za niewinność’.

Jeżdżąc na interwencje widzieliśmy tyle krzywdy, tyle rozpaczy i smutku, że to zostanie z nami do końca życia. Każdą jedną interwencję pamiętamy ze szczegółami. Często zastanawialiśmy się jakim cudem te zwierzęta w ogóle przeżyły. Pewnego bardzo mroźnego zimowego dnia pojechałyśmy z naszymi inspektorkami na interwencje i zobaczyłyśmy małego pieska, przywiązanego łańcuchem do starej szopy, łańcuch miał może jeden metr,  buda stała 3 metry dalej… pies nie miał absolutnie żadnego schronienia, nie miał nawet dachu nad głową. Został natychmiastowo odebrany. Inny pies mieszkał zimą w starej lodówce…

Były też klitki, które miały służyć za kojce, które były tak zanieczyszczone, że psy brodziły we własnych odchodach. Niezliczone ilości wrośniętych obróż, ran, zapaleń, niezliczone ilości zagłodzonych prawie na śmierć psów. Zdarzały się zwierzęta, które nie widziały nieba od kilku lat, były zamknięte w piwnicach albo szopach. Setki misek, które wypełnione były skorupkami od jajek, suchym chlebem, a nawet obierkami po ziemniakach albo pomarańczach… świętem było dostanie resztki z obiadu. Latem woda to łut szczęścia…przy odrobinie powodzenia napiją się, jak napada trochę  deszczu do misek. Mimo tego wszystkiego te zwierzęta dalej kochają swoich właścicieli i każdego dnia marzą, żeby ktoś podszedł i poświęcił choćby chwilkę… pogłaskał, czy chociaż odezwał się… niestety najczęściej te marzenia się nie spełniają. Najczęściej w takich scenariuszach zjawiamy się my i odmieniamy życie.

Nasz azyl dla zwierząt to wyjątkowe miejsce, można poczuć tam otaczającą  bezwarunkową miłość. Te psy to nasi przyjaciele, pomagamy im, a one odwdzięczają się swoim oddaniem, cudowną więzią, czystym uczuciem i zaufaniem. Wspaniale jest obserwować jak każdego dnia otwierają się coraz bardziej, zaczynają dostrzegać piękno życia i stają się szczęśliwe. Dostają skrzydeł. A tym samym i nam rosną skrzydła, bo widzimy efekty naszej pracy i to motywuje nas do dalszego działania! 

Mamy za sobą setki udanych adopcji, setki wykonanych sterylizacji. Jest to dla nas ogromny sukces. Pamiętajcie ratując jednego psa nie zmienimy całego świata, ale odmienimy cały świat tej istoty. Zwierzęta tak samo jak my odczuwają bój, głód, smutek, żałobę, przygnębienie, a nawet mogą chorować na depresje. To jest apel do wszystkich ludzi. Proszę reagujcie, Wasza reakcja może uratować życie.

Organizujemy akcje mobilnych sterylizacji, wozimy zwierzęta na zabiegi do gabinetów stacjonarnych. Niestety wszystko to, co robimy łączy się z kosztami, więc potrzebujemy funduszy, aby skutecznie walczyć z bezdomnością o godne życie zwierząt. Każde ze zwierząt to inna, zazwyczaj smutna, historia.

Na zdjęciu poniżej Pluto. Pies, którego "domem" była piwnica. Ten młodzieniec nie miał dostępu do światła, wody ani jedzenia. Gdy do nas przyjechał okazało się, to żywe srebro prawdziwy wariat i atencjusz, błagający chociaż o chwilę uwagi, której w swoim pseudo domu nie doświadczył... Jak ten młody psiak musiał czuć się tam zupełnie sam, głodny, żyjący w brudzie?!

A to nasza cudna Lila, sunia która przez ponad rok żyła w budzie stojącej w szczerym na polu, podchodząc do bliskich domów, błagając o coś do jedzenia. Zauważyliśmy ją  przypadkiem. Długo walczyliśmy, nie umiała zaufać, ludzi omijała szerokim łukiem.  Nie poddaliśmy się...  

Puszek i Rex to psiaki, których właścicieli nie było stać na zapewnienie im odpowiedniego bytu. Buda, życie na łańcuchu, zjadanie  resztek... Na szczęście właściciele poprosili nas o pomoc i chłopaki są już u nas, czekają na nowy, godny dom.

Buda podszyta wiatrem, bez podłogi a w niej on- Nero śpiący na gołej ziemi, smutny, bez chęci do życia, myślący, że tak być musi... Przy nim żadnego jedzenia, ani miski z wodą- tylko gruby krowi łańcuch na którego uwięzi żył. U nas odżył, jest wesoły, kocha zabawy i czas spędzony z człowiekiem. W końcu wie, jak to jest się czuć bezpiecznie i nie na uwięzi. Pod naszą opieką są nie tylko psy, ale również potrzebujące pomocy koty. Przyjeżdżają z różnych, często podłych miejsc z różnymi chorobami.  Gdybyście mogli je zrozumieć, opowiedziałyby nam o swoim kocim losie One również potrzebują pomocy i odpowiedniej opieki.

Pod opiekę naszej organizacji wciąż trafiają nowe, potrzebujące  zwierzęta. Miejsce szczęściarzy, które znalazły Domy, zajmują nowe. A każde nowo przyjęte zwierzę wymaga pokrycia kosztów: kastracji, odrobaczenia, zaszczepienia. Wiele z przybyłych  zmaga się z chorobami i potrzebuje diagnostyki takiej jak: echo serca, rezonans czy tomografia oraz opieki medycznej. Traktujemy każde zwierzę z szacunkiem, walczymy do końca o ich zdrowie i życie. Każde zwierzę, które do nas trafia jest uważnie obserwowane, diagnozowane i leczone w przypadku takiej konieczności... Kochani, my nie chcemy przestawać pomagać, jak możemy skoro te kochane pyszczki nas potrzebują? Niestety, bez funduszy nie damy rady, a koszta wciąż rosną... 

Działamy już dziewięć lat dzięki ludziom o dobrym sercu- wolontariuszom, lekarzom, osobom pracującym w  organizacji, ale i dzięki WAM, wspierającym nasze zbiórki.  Uratowaliśmy z pięt bezdomności ponad 1000 psów i kotów. Prosimy o pomoc. Za wszystkie datki Dziękujemy ❤️

Pomogli

Ładuję...

Wsparło 525 osób
25 430 zł (84,76%)
Brakuje jeszcze 4 570 zł