Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
"Pomóż zamknąć puszkę Pandory"
Opis: Jestem Pandora i właściwie moje imię określa już moje całe sześciomiesięczne życie. Aż ciężko uwierzyć, że imię, które dostałam w domu tymczasowym w pierwszy dzień miało być tylko oryginalne a idealnie mnie opisuje.
Ale zacznijmy od początku: Trafiłam do domu tymczasowego, ponieważ w schronisku dopiero co była parwowiroza, która by mnie najpewniej zabiła. Przyjechałam do cioci Kasi jako wycofany, bojący się dotyku człowieka szczeniak. Nie chcę pamiętać co działo się przed tym jak do niej trafiłam. Chciałam zniknąć z tego świata i dosadnie to pokazywałam - uciekałam przed jej dotykiem w najdalszy kąt, paraliżował mnie najmniejszy dotyk ręki, robiłam pod siebie siku i kupę przy dłuższym kontakcie z nią.
Ale te wredne babsko nie odpuszczało, aż w końcu postanowiłam dać jej szansę i zaufać. W tym momencie otworzyliśmy z ciocią puszkę Pandory jaką byłam. Gdy uczyłam się ufać - zaczęłam wychodzić i oglądać sypialnie cioci jak również poznawać się z jej psami. Pierwsze nieszczęście jakie uleciało z puszki była tzw. niedźwiedzia łapą, czyli źle stawiałam łapy - zaczęliśmy kurację suplementami dodatkowo doszły regularne spacery i udało się bynajmniej tak się nam zdawało.
Zaczęłam cieszyć się na widok cioci, coraz bardziej ochoczo wychodziłam na spacery i polubiłam jazdę autem. Cóż super byłoby jakby to był happy end, ale wtedy nie mogłabym być Pandorą. Zaczęło się ujawniać drugie nieszczęście, które wyleciało - zauważyliśmy, że utykam na tylną łapę, więc odwiedziliśmy Pana doktora i nie mogło być inaczej jak werdykt dysplazja stawu biodrowego - zalecenie operacyjne jednostronna dekapitacja kości biodrowej.
A już zaczynało być dobrze - otworzyłam się na psy mieszkające ze mną, zaczęłam się cieszyć i biegać na podwórku, kocham jeździć autem, kocham ciocię Kasię. Nie pokazuję tego tylko przy innych. Zaczęły się przygotowania do operacji, czyli dodatkowe badania.
Nie mylicie się wcale i tutaj mamy trzecie nieszczęście jakie wyleciało z mojej puszki - podczas badania mojego serduszka wyszła lekka niewydolność serca - przed operacją muszę je troszkę wzmocnić. Chciałabym już powiedzieć, że to koniec, ale nie. Jak zauważyliście uniknęłam schroniska, ale nadal jestem bezdomna i nie mam swojego człowieka, który by mnie wspierał (ciocia Kasia daje z siebie w tym aspekcie co tylko może), ale nie stać jej czy schronisko na taki wydatek.
Same badania przygotowujące, czyli krew, serce i zdjęcia RTG wyniosły już prawie 600 zł. Cena operacji to ok. 2600 zł, ale całkowity koszt poznamy po jej zakończeniu. Także moim czwartym nieszczęściem jest brak swojego domu i człowieka, a piątym brak funduszy na moją operacje. Nie sądzicie, że to troszkę za dużo jak na to, że żyje na tym świecie dopiero 6 miesięcy?
Zaczęłam kochać swoje życie i łóżko w którym śpię z ciocią, lecz chcę być zdrowa i znaleźć swojego człowieka. Czy pomożesz mi zamknąć moją puszkę i uzbierać na operację?
Ładuję...