Środki na pobyt w hotelik wyrzuconej z samochodu suni

Zbiórka zakończona
Wsparło 9 osób
590 zł (147,5%)

Rozpoczęcie: 21 Sierpnia 2019

Zakończenie: 1 Września 2019

Godzina: 23:59

Dziękujemy za Twoje wsparcie – bez Ciebie nie udałoby się zebrać potrzebnej kwoty.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

Modlitwa psa do człowieka.

"Proszę, weź mnie do domu... Piszę ten list, ponieważ nie wrócili po mnie. Jestem sama, przestraszona i nikomu niepotrzebna. Jeśli czytasz to i wiesz gdzie oni są to powiedz, że nadal ich kocham i bardzo za nimi tęsknię. Miałam rodzinę, od kiedy pamiętam, zawsze nazywali mnie swoim dzieciątkiem, psiutkiem. Głaskali, przytulali, zabierali ze sobą wszędzie. Rzucali mi nawet piłkę, bawili się ze mną. Zawsze mówili, że jestem dobrym psem. To były dobre czasy. Pamiętam, że zawsze bardzo się starałam, ale nawet jeśli coś nabroiłam, nie gniewali się długo. Czasem pozwalali mi nawet spać na łóżku! Czadowo, co?

Mówili, że mnie kochają. Tak mijały lata, niczego mi nie brakowało. Nie rozumiem, dlaczego wszystko się tak zmieniło. Pamiętam tylko słowo "wakacje". Moja Pani i Pan kłócili się o mnie, usłyszałem tylko, że nie mają mnie gdzie zostawić. Nagle Pan powiedział "wyrzućmy go, ktoś go na pewno znajdzie, nie chce problemu na głowie". Bałam się, nie wiedziałam, co źle zrobiłam. Pan kazał mi wsiać do samochodu. Jechaliśmy jakiś czas, aż w końcu zaczęłam słyszeć inne psy. Park? – pomyślałam.

Łapki mi drżały, ogon schował mi się pod brzuszek, marzyłam o powrocie do domu. Obiecałam sobie, że jak tylko tam wrócę, to położę się na swoim miejscu i nie będę wchodzić Państwu w drogę, żeby nie złościli się już na mnie. Cała aż drżałam, nie mogłam nad tym zapanować. Samochód się zatrzymał, Pan surowym tonem kazał mi wysiąść.  Kiedy stanęłam na cztery łapki usłyszałam ogromny hałas zamykanych drzwi. Pękło mi serce, zaczęłam bać się swojego Pana, bałam się tego wszystkiego, co było wokół. Moje życie się skończyło. Odjechali. Przepraszam, przepraszam Was za wszystko… – rozpaczliwie mówiłam sama do siebie, mając nadzieję, że usłyszą i mnie stąd zabiorą z powrotem do domu, do mojego suchego, miłego łóżeczka.

Nie wrócili po mnie. Jestem tu sama. Komu mogę oddać moje serce? Proszę, abyście dali mi jeszcze jedną szansę i zabrali mnie". Zbieram na hotel, dorzućcie złotówkę, przecież to nie wiele, prawda? A dla mnie to szansa na ominięcie tych brudnych i zimnych krat schroniskowych.

Pomogli

Ładuję...

Wsparło 9 osób
590 zł (147,5%)