Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za wsparcie dla Scotiego. Po wielu miesiącach leczenia udało się ustabilizować jego stan. Scoti nadal przebywa pod opieką fundacji.
Już w momencie przyjęcia przeczuwaliśmy, że Scoti bedzie kotem specjalnej troski. Intuicja nie zawiodła.
Kocurek kilka dni temu znowu się pochorował. Uporczywe wymioty, biegunka. Na szczęście wyniki są dobre, jedynie w obrazie USG widać stan zapalny jelit.
Po zastosowanej kuracji Scotki powoli wraca do zdrowia. Nam natomiast doszły kolejne koszty.
Scoti to jedne z tych cięższych przypadków, które mimo, że w miarę doszły do siebie, ciągle wymagają monitorowania ich zdrowia.
Poniższa faktura to ostatni miesiąc leczenia.
Scoti już po kastracji i kontrolych badaniach. Jest duża poprawa, stan kota jest stabilny.
Wyniki w załącznikach.
Scoti wygrał walkę, choć było już bardzo źle. Wczoraj, po 5 dniach pobytu w lecznicy wrócił do domu.
Oczywiście to nie koniec. Czeka go jeszcze dalsze leczenie, nawadnianie, monitorowanie ogólnego stanu zdrowia i nerek, ale cieszymy się, że dołaczył do grupy kotów, którym udało się pomóc.
Scoti - takie imię otrzymał jeden z naszych podopiecznych, który pod opiekę fundacji trafił końcem października 2021 roku.
To młodziutki kocurek, który został wypatrzony przez znajomą fundacji w jednej z podrzeszowskich miejscowości. Pojawił się w tamtych okolicach w niedzielę. Nie wiadomo skąd. Nikt z okolicznych mieszkańców kota nie kojarzył, ale widok w miarę zadbanego kota dawał skojarzenia, że jednak ma gdzieś dom. Kociak bardzo garnął się do ludzi. Próbował wchodzić do okolicznych domów, ogrzać się, coś zjeść. Ale okazało się, że nie każdemu takie zachowanie kota było na rękę. Był zatem wyrzucany spowrotem na podwórko, być może nawet bity. Aż w końcu trafił na człowieka, który zwrócił na niego uwagę. Tym człowiekiem była właśnie znajoma fundacji (od niej również posiadamy informacje, co działo się z kotem wcześniej). Wypatrzyła biedaka leżącego w trawie. Nie podnosił się, miał problem z utrzymaniem równowagi na łapkach.
Scoti został przez nią zabezpieczony i dostarczony do domu tymczasowego fundacji. Kotek wręcz rzucił się na jedzenie, po czym położył się i zasnął. Wyraźnie kulał na łapki, ale złamania zostały wykluczone.
Wiedzieliśmy, że Scoti nie jest zdrowy, ale nie przypuszczaliśmy, że kolejny dzień przyniesie aż takie pogorszenie jego stanu. W drugim dniu pobytu w fundacji Scoti przestał jeść, nie wstawał, był bardzo obolały. Natychmiast trafił do kociego szpitala. Podczas transportu nie podniósł nawet głowy.
Wykonane badania potwierdziły nasze obawy. Ze Scotim było bardzo źle. Wprawdzie RTG i USG nie potwierdziły żadnych obrażeń, ale parametry nerkowe rosły bardzo szybko, na dodatek nie wiedzieliśmy dlaczego. Pod uwagę brana była opcja mocnego stłuczenia nerek (co potwierdzałyby również objawy bólowe mięśni i łapek), ale też i podtrucie.
Scoti pozostaje w kocim szpitalu pod czujnym okiem lekarzy. Cały czas jest płukany, otrzymuje leki obniżające fosfor i odpowiednią karmę.
Jest źle, ale liczymy na cud, że mu się uda. To jeden z niewielu, tak bardzo niekłopotliwych kotów, które trafiły pod naszą opiekę.
Nigdy nie będziemy wiedzieć, co się stało. Ale po raz kolejny "coś" każe nam zwątpić w ludzi. W ich dobroć, życzliwość, chęć pomocy. A przecież Scoti nie oczekiwał złotych gór. On tylko pragnął odrobimy ciepła i czegoś do jedzenia. To naprawdę niewiele. Oby wspólnie udało nam się naprawić to co zepsuli inni i podarować mu bezpieczną i szczęśliwą przyszłość.
Ładuję...