Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Niestety mimo heroicznej walki o życie nie udało się uratować Zuzy...
Dziękujemy wszystkim tym, którzy okazali nam wsparcie.
To był ciepły świąteczny poranek. Mimo świąt zaplanowany był odbiór kolejnych kotów z Ukrainy. Zabrane z ulic przez dobrych ludzi, miały przekroczyć granicę późnym popołudniem. Jednak coś się pozmieniało i z samego rana zadzwonił telefon, że koty już przechodzą granicę.
9 rano, w większości polskich domów wielkanocne, rodzinne śniadania. Ale dla nas życie tych kotów, które utraciły wszystko, po raz kolejny okazało się być ważniejsze. Czwórka wolontariuszy natychmiast wyruszyła na granicę.
Koty przechodziły powoli, jeden za drugim, ze swoimi tymczasowymi opiekunami. Było ich sporo. "Właściciele" przekazywali je różnym osobom po polskiej stronie, zrzekając się tym samym praw do nich na rzecz nowych właścicielu lub fundacji. Koty były umęczone, głodne, spragnione, brudne i mocno zestresowane. Wolontariuszki myły, karmiły, przekładały do czystych transporterków. Wśród całej grupy, jedna z naszych wolontariuszek wypatrzyła 2 kotki. To siostry. Lira i Zuza.
Historia Zuzy niewiele różni się od innych ukraińskich kotów. Oswojona kotka, która pewnego dnia znalazła się na ulicy.
To zdjęcie wykonane zostało jeszcze na Ukrainie. Zuza bardzo pragnęła ciepła i wypoczynku i kiedy tylko trafiła do domu tymczasowego fundacji, natychmiast przylgnęła do nowego opiekuna.
I tak minął miesiąc. Zuzia przez ten czas została przebadana, wykastrowana, odrobaczona. Wyleczony został świerzb uszny. Wszystko było na dobrej drodze, już szukaliśmy dla niej domu. Niestety pewnego dnia opiekunka, wchodząc do pokoju zauważyła, że z Zuzią dzieje się coś niedobrego. Jedząca rano i wabiącą się kotka, późnym popołudniem przelewała się przez ręce.
Tylko szybka decyzja opiekunki i dostęp do lecznicy spowodowały, że Zuza dostała szansę. Od razu trafiła do kociego szpitala gdzie zdiagnozowano panleukopenię. Był to dla nas szok, bo Zuza była u na miesiąc w izolatce. Nie miała kontaktu z innymi kotami oprócz swojej siostry. Niestety, jak się dowiedzieliśmy później, siostra właśnie w tym czasie umierała (wydana już do adopcji). Ona nie miała tyle szczęścia, bo nie było lecznicy, która tak szybko mogłaby jej pomóc. A choroba miała piorunujący przebieg.
Stan Zuzy jest ciężki. Ale minęło już kilka dni i Zuza walczy. Lekarze mówią, że bardzo chce żyć. Dzielnie znosi wszystkie zabiegi, kroplówki, podawanie leków. Tak bardzo byśmy chcieli, żeby żyła. Straciła dom, straciła właścicieli. Ale jeśli przeżyje znajdziemy jej nowych. Takich, którzy dadzą jej opiekę i obdarzą miłością.
Ale walka to nie wszystko. Jak zawsze jest drugie dno. Są to fundusze. Każdy, kto śledzi działania naszej fundacji, widzi jak wielu kotom pomagamy. A na to są potrzebne ogromne środki. Dlatego kolejna zbiórka i kolejna prośba. Jak zwykle o pomoc, jak zwykle do Was dobrzy ludzie.
Ładuję...